Anna Brycka +48 601 528 565 abryckapsycholog@gmail.com

Scott Jurek, ultramaratończyk, o którym słyszał chyba każdy biegacz, nie potrafi przejść na biegową emeryturę. Po 20 latach ścigania wyrusza na Szlak Appalachów, by przebiec go i ustanowić nowy rekord trasy. To ponad 3500 kilometrów i 156 972 metrów przewyższeń. Szlak biegnie aż przez 14 stanów.  To ekstremalne wyzwanie zajmuje mu „raptem” 46 dni i 8 godzin. W międzyczasie znajduje się na skraju fizycznego i psychicznego wyczerpania. O tym, czego doświadczają Scott i jego żona Jenny w trakcie tej wyprawy, jest właśnie książka „Północ”.

 

Scott Jurek i jego „Północ”

 

Nie jest to jedynie dziennik, ale fascynująca opowieść o poszukiwaniu odpowiedzi na pytania: kim jestem i co chciałbym robić? A do tego wsparcie przyjaciół, życzliwość spotykanych ludzi, walka z warunkami, kontuzją oraz własną „głową”.

Scott Jurek  to jeden z czołowych ultramaratończyków świata, który trwale zapisał się w historii biegania. Zwyciężył m.in. w Badwater (jednym z natrudniejszych biegów, rozgrywanym w Dolinie Śmierci na dystansie 217 km), trzykrotnie w Sparthatlonie, siedmiokrotnie w Western States (160 km). Gdy wyrusza na Szlak Appalachów ma 41 lat i sam nie wie jak dalej ma wyglądać jego bieganie.  Za nim dwie dekady startów w biegach górskich na całym świecie. Nie ma już motywacji do ścigania się, ale nie potrafi zakończyć kariery. Kłótnia z żoną sprawia, że podejmuje się ruszyć na trasę i pobić dotychczasowy rekord.

Początkowo nie jest pewien co chce w ten sposób udowodnić. Ma jednak na przemyślenia sporo czasu, zgodnie z wyliczeniami powinien pokonywać codziennie ok 80 km. Natomiast Jenny nie jest tylko jego suportem. Czeka na Scotta na przełęczach, przepakowuje mu plecak i ogarnia wszystkie codzienne sprawy, ale tez wspiera emocjonalnie. Naprawdę wierzy, że założony cel jest w zasięgu jej męża. Nawet pomimo jego kontuzji w trakcie jednego z  pierwszych dni.

Dużą zaletą książki jest szczera i autentyczna narracja. Jenny nie ukrywa, że jej zadanie jest bardzo trudne, szczególnie, że to na niej spoczywa większość obowiązków technicznych. Dzieli się z czytelnikiem swoimi uczuciami. Czasem jest to wściekłość na męża, który towarzystwo fanów-biegaczy przedłożył nad samotny bieg ze swoją żoną na jednym z odcinków trasy. Kiedy indziej niepokój o niego, gdy do 2 w nocy walczy z kilometrami. Ale jest też radość ze wspólnego przekraczania biegiem kolejnych granic stanów.

Również Scott Jurek pokazuje jak ciężki, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie, potrafi być każdy dzień na szlaku. Nie kreuje się na biegowego herosa. Jest brudny, zmęczony i chwilami traci wiarę w powodzenie tego przedsięwzięcia. Jego żona,  przyjaciele, okoliczni biegacze i inne życzliwe osoby dokładają wszelkich starań, by pomóc mu w pobiciu rekordu trasy. 

W trakcie biegu Scott Jurek dużo czasu poświęca na przemyślenia odnośnie swojej przeszłości. W książce pojawia się wątek choroby matki i opieki nad nią, biegowych początków i rozpadu pierwszego małżeństwa. Odniosłam wrażenie, że Szlak Appalachów pozwala mu na uporanie się z tymi doświadczeniami. Ostatecznie wykorzystuje je tak, by dały mu energię na kolejne kilometry.

Scott Jurek wielokrotnie podkreśla jak ważną rolę w bieganiu odgrywa „głowa”. Przytacza powiedzenie, że „90 % trudu związanego ze startem w ultramaratonie bierze na siebie umysł”. Zdecydowanie zgadzam się z tym !!!

Szukając w sobie siły do walki sięga do zasobów mentalnych zgromadzonych przez lata startów w zawodach. Wygrane biegi oraz sytuacje, gdy pomimo dużych trudności na trasie podnosi się z kolan i rusza przed siebie, by zakończyć rywalizację na podium (np. Badwater). Pokonując Szlak Appalachów często w mistrzowski sposób podtrzymuje w sobie motywację i odbudowuje pewność siebie. Wykorzystuje do tego pamięć o swojej woli walki i o sukcesach. 

Czytając „Północ” miałam często wrażenie, że towarzyszę bohaterom w ich zmaganiach. Choć wiedziałam, że Scott Jurek ustanowił nowy rekord trasy, to do ostatniej chwili trzymałam za niego kciuki.

Aż sama chciałabym pojechać do Stanów i przebiec choć fragment Szlaku Appalachów smile 

Zdecydowanie polecam książkę!